Zawsze uważałam, że podstawą dobrego życia jest wszelako rozumiana równowaga, tak na przykład:
- czasowa - pomiędzy pracą a odpoczynkiem
- emocjonalna - między miłością a nienawiścią do rzeczy tego świata
- nastawienia do życia - od pesymizmu poprzez realizm do optymizmu
- okoliczności - między radością i cierpieniem
- zdrowia - tu harmonia między sferą psychiczną i fizyczną.
Ale by dążyć do owej równowagi, należy najpierw poznać granice wartości, zjawisk, teorii stawianych na szalach. Jest to sprawą najtrudniejszą. Bo jakże ciężko dostrzec:
- gdzie kończy się miłość a zaczyna obsesja
- gdzie kończy sumienna aktywność zawodowa a zaczyna pracoholizm
- gdzie kończy się dobrostan psychofizyczny a zaczyna błaha dolegliwość
- gdzie kończy się pozytywne myślenie a zaczyna bujanie w obłokach i życie w oderwaniu od świata
- gdzie kończy się niewinna, szczera radość a włącza dziki szał
- gdzie kończy się cierpienie, które uszlachetnia i wzmacnia a zaczyna tragedia, która zabija???
Czy kiedykolwiek dane mi będzie odnaleźć odpowiedź na te pytania?
Niech kluczem będą:
- obserwacja
- wywiad
- wsłuchiwanie.