Marzenę poznałam jakiś czas temu. Pierwszy raz wyjechała na dłużej zostawiając trzyletniego synka pod opieką męża. Było to dla niej ciężkie przeżycie nie tylko ze względu na tygodniową rozłąkę. U Krystiana zdiagnozowano bowiem autyzm i Marzena nie wiedziała i nie potrafiła przewidzieć reakcji swojego syna na jej nieobecność.
Krystian był długo wyczekiwanym dzieckiem z drugiego małżeństwa.
„Lekarze do dziś nie są mi w stanie wyjaśnić jak to się stało, że Krystian nie funkcjonuje w pełni sprawnie. Poród przebiegł bez zakłóceń, w czasie ciąży również bardzo o siebie dbałam. Jestem dietetykiem z zawodu, więc wiedziałam w jaki sposób się odżywiać. Co jeść, w jakich porach co łączyć z czym a czego unikać. Wyniki zawsze miałam bardzo dobre. Nigdy nie przypuszczałam, że mój syn może być niepełnosprawny….”- opowiada Marzena.
Marzena już po kilku miesiącach czuła, że coś z jej synkiem nie jest w porządku. Chodziła do różnych lekarzy, psychologów, pedagogów ale oni twierdzili, że jest przewrażliwiona. Fakt, jest z wykształcenia pedagogiem, ale to nie świadczy wcale o jej nadopiekuńczych skłonnościach.
Uczyła się o różnych zachowaniach charakterystycznych dla danego okresu rozwoju i u swojego syna ich nie zauważała. Dziecko nie gaworzyło… nie gestykulowało… Już nie tylko czuła, że coś jest nie tak ale była o tym przekonana. Reakcje syna były… dziwne, inne… nie takich oczekiwała.
Integracja sensoryczna („neurobiologiczna czynność, która zachodzi w obrębie ciała każdego człowieka. Gdy doznania są przenoszone do mózgu w zintegrowany, zorganizowany sposób, mózg wykorzystuje je do kształtowania percepcji, zachowań i w procesach uczenia się. Jednak, gdy mózg i cały system nerwowy nie są w stanie bez zakłóceń integrować informacji pochodzących od zmysłów, wówczas mówimy o zaburzonej integracji sensorycznej. Informacje docierające do mózgu są niewłaściwie przetwarzane, w następstwie czego pojawiają się zaburzenia percepcji, zdolności ruchowych, umiejętności bawienia się, samoobsługi, zachowań i uczenia się”)[1] Krystiana nie przebiegała prawidłowo.
„Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Przypuszczałam, że Krystian może cierpieć na autyzm bądź coś do autyzmu zbliżonego. Zaczęłam bardziej się tym interesować. Żeby pokonać przeciwnika, trzeba go najpierw poznać. Czytałam wszystkie dostępne publikacje, próbowałam się kontaktować z innymi rodzicami, którzy znajdowali się w podobnej sytuacji”.
Krystian nie skończył jeszcze roku a już chodził na warsztaty integracji sensorycznej. I było to bardzo dobre posunięcie. Nawet pani psycholog, która sceptycznie podchodziła do obserwacji i sugestii Marzeny przyznała jej rację.
„Bo wiesz, to jest tak, że jak zajmujesz się swoim dzieckiem i naprawdę przeznaczasz mu swój czas, bo chcesz jak najlepiej wpłynąć na jego rozwój to zobaczysz, że coś jest nie tak. Inni rodzice, ci bardziej zabiegani, karierowicze mogliby niską reaktywność swojego dziecka wziąć za korzyść. Bo taki spokojny, bo nie płacze, nie trzeba w kółko obok niego skakać. A to nie jest tak. Chyba lepiej jak dziecko płacze, bo wtedy słychać, że dziecko jest w domu. Moja wczesna interwencja zaowocowała tym, że Krystian ma zapewnione odpowiednie warunki do rozwoju. Wiem, że nigdy nie dorówna swoim zdrowym rówieśnikom. Wiem też że jest bardzo wyjątkowy. Swoją miłość wyraża w inny sposób. Czasami serce mi pęka, bo mój synek nie lubi przytulania, sam chyba nigdy nie przyszedł się przytulić… I to jest straszny cios dla rodzica… Kiedy się jednak o tym wie, łatwiej jest się z tym pogodzić...”
Źródło:
http://www.autyzm-gorzow.org/index.php?option=com_content&view=article&id=23&Itemid=22
(opracowanie własne)