Produkowanie fałszywych leków i sprzedawanie ich na „czarnym” rynku to jeden z najlepiej rozwiniętych i dochodowych biznesów w Polsce. Najczęściej można je kupić od nieoficjalnych sprzedawców – na straganie, od osób prywatnych, a nawet w aptekach internetowych. „Przestępczość farmaceutyczna” jest stosunkowo nowym zjawiskiem w Polsce, za granicą jednak istnieje już od wielu lat.
Doktor Bryan Liang z Partnership for Safe Medicine, firmy, która zajmuje się kontrolowaniem rynku farmaceutycznego, twierdzi, iż sprzedawanie nielegalnych lekarstw jest współcześnie niemal „zbrodnią doskonałą”. Pacjenci nie mają możliwości ani odpowiedniej wiedzy na temat prawidłowej działalności leku, a jeśli okazuje się, że nie działa tak, jak powinien, myślą, że tak właśnie powinno być lub po prostu został źle dobrany przez lekarza (gdyż niektóre z owych leków sprzedawane są również w „legalnych” aptekach).
- ! „O skali problemu świadczą liczby ukazujące finansowe i organizacyjne zaangażowanie przestępców”. Osoby, które zajmują się dbaniem o bezpieczeństwo w sieci twierdzą, iż ok. 25% maili wysyłanych każdego dnia do użytkowników Internetu, to reklamy zachęcające do kupowania leków w sieci. „To 15 mld wiadomości dziennie – ponad dwa razy więcej niż ludzi na Ziemi!”
Profesor Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków, powołując się na dane Unii Europejskiej, twierdzi, iż ok. 90% leków, które sprzedawane są przez Internet to „fałszywki”. Problem ten staje się coraz poważniejszy w naszym kraju, gdyż z każdym rokiem przybywa Polaków, którzy robią zakupy w sklepach online. Pułapką może tu być język komunikacji, jakim posługują się twórcy owych witryn. Kupujący myślą, że strona napisana w języku polskim świadczy o tym, iż jest ona prezentowana przez krajową firmę. Tymczasem badania przeprowadzone przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków dowiodły, że 85% stron, które reklamowane były jako kanadyjskie apteki, swoje serwery tworzyło w 27 innych krajach, głównie w Rosji, Chinach i Indiach. To właśnie w tych trzech państwach powstaje najwięcej nielegalnych lekarstw, które docierają również i do naszego kraju.
Redaktorzy „Newsweeka” przeprowadzili badania nad kilkoma, losowo wybranymi, polskimi aptekami internetowymi. Okazało się, że:
- Pod adresem www.aptekapotencja.com kryje się sprzedawca pochodzący najprawdopodobniej z Malezji. Na swojej stronie zapewnia przyszłych klientów, iż sprzedawane przez niego środki są w 100% skuteczne, a ponadto każdemu klientowi gwarantowana jest pełna anonimowość.
Dziennikarze zakupili więc rzekomo oryginalną viagrę wyprodukowaną przez amerykańską firmę Pfizer. Lek zanieśli do laboratorium w celu sprawdzenia jego medycznej wartości, po czym otrzymali ekspertyzę z instytutu, w której napisane było, że lek jest produktem podrabianym, a jego składniki w większości zawierały inne elementy niż te, które stosowane są do produkcji oryginalnego leku. Ponadto w laboratorium dowiedzieli się, że nie są jedynymi oszukanymi klientami, gdyż kilka dni wcześniej policjanci przekazali im do badania ten sam środek w ilości 10 tysięcy tabletek (o wartości 66 tysięcy złotych), który zabrali dilerowi. Doktor Jan Marin, szef pracowni analizy produktów sfałszowanych Narodowego Instytutu Leków, twierdzi, iż bardzo często dostaje tego typu zlecenia od policji lub straży granicznej. Jak się okazuje prawie wszystkie leki wzmagające potencję, które kupowane są poza „prawdziwymi” aptekami to podróbki.
Kilka lat temu zatrzymana przez policję została warszawianka, która na Stadionie X-lecia sprzedawała podrabiane leki przeciwbólowe. By uzyskały one wygląd zbieżny z oryginalnym, ręcznie je szlifowała. Obecnie takie metody nie są już często stosowane, gdyż producenci podrabianych leków otwierają fabryki. Jedna z nich znajdowała się w budynku Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. „Producenci” farbowali stworzone przez siebie tabletki na niebiesko, a następnie przybijali na nich stempelki z nazwą prawdziwego producenta viagry. Ponadto wśród producentów znajdował się jeden z pracowników uczelni, który przekonany był, iż prowadzone są tam badania naukowe, nie zaś produkcja fałszywych leków. Jednym ze składników leku była nielegalnie sprowadzona z Meksyku czynna substancja.
Najpopularniejsze i najbardziej dochodowe leki wśród fałszerzy są następujące:
- leki na potencję;
- tabletki na odchudzanie;
- sterydy.
Są one najchętniej stosowane przez klientów, do czego wykorzystywany jest również wstyd pacjentów, którzy zamiast kupować je oficjalnie, a swoje problemy konsultować z lekarzem, wolą kupić medykamenty „w tajemnicy”. Niemniej jednak skutki ich stosowania mogą być tragiczne:
- W Centrum Toksykologii w Gdańsku przebywał młody mężczyzna, który zatruł się lekami na przyrost mięśni. Spowodowały one u niego ciężką żółtaczkę i niewydolność wątroby;
- W Regionalnym Ośrodku Ostrych Zatruć w Sosnowcu przebywała kobieta zatruta chińskimi ziołami, które stosowała w celu wzmocnienia organizmu. W skład tabletek wchodził środek antykorozyjny, który wykorzystywany jest do produkcji farb.
Dziennikarze postanowili przetestować również i środki odchudzające. Losowo wybrali jedno ogłoszenie, oferujące takie preparaty i przebadali Meizitanc, który według producentów zawierać miał następujące składniki:
- Liść lotosu;
- Łzy Joba;
- Kiełki błotnicy;
- Koncentrat błonnika i celulozy;
- Wyciąg z pestek arbuza, dyni i tykwy,
Co oznacza, iż miały to być same naturalne składniki. Zamiast nich w preparacie znaleziono jednak:
- „sibutraminę, czyli substancję czynną jednego z leków na otyłość, wycofaną na początku [2010] roku przez Unię Europejską ze względu na groźne działania uboczne – sprzyjała zawałom serca i udarom mózgu”.
Sibutramina znaleziona została również w innych środkach odchudzających takich jak:
- Lida;
- Miaozi.
Środki te są groźniejsze dla zdrowia niż wyżej wspomniana viagra, a do tego zalecenia pochodzące z ulotki producenta sugerują, że w razie niezadowolenia z efektów kuracji, należy zastosować podwójną dawkę środka.
Policjanci, którzy zajmują się walką z fałszerzami leków, ostrzegają również przed korzystaniem z ofert pojawiających się w czasie różnych epidemii (np. świńskiej grypy).
Złą wiadomością jest również to, że szkodliwe i fałszywe leki kupić można również i w tradycyjnych aptekach, które większość ludzi darzy wielkim zaufaniem. Sfałszowane leki znaleziono już w aptekach w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Wprawdzie w polskich aptekach i hurtowniach farmaceutycznych podróbki nie zostały odkryte, jednak nie świadczy to o tym, że zagrożenie nie istnieje. Ponadto kontrole tych instytucji są zbyt rzadko przeprowadzane przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Zdaniem doktora Leszka Borkowskiego, byłego prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, kontrole takie „powinny być współfinansowane przez firmy farmaceutyczne i przeprowadzane z ich udziałem”. Znaleziono jednak podrabiane leki wśród tych, które sprzedawane są bez recepty. W warszawskiej aptece pracownicy Narodowego Inspektoratu Leków znaleźli suplement diety na potencję (Satibo, Libidoforte i Kupido Max), w którym stwierdzono obecność składników dwóch innych leków wydawanych wyłącznie na receptę, a według ulotki producenta miał on zawierać wyłącznie naturalne i ziołowe składniki.
Podsumowując, fałszywe medykamenty niebezpieczne są z dwóch powodów:
- Zawierają składniki, które są szkodliwe dla zdrowia pacjentów;
- Zawierają składniki nieszkodliwe, ale niezgodne z opisem zamieszczonym przez producenta wobec czego nie działają na organizm pacjenta tak, jak powinny, wobec czego nie leczona choroba się rozwija, a pacjent o tym nie wie.
Na podstawie:
Krasowska V., Rębała M., Marklowska-Dzierżak M., „Czy wiesz, co łykasz?”, „Newsweek” 42/2010