Były to integracyjne warsztaty taneczno-wokalne, z nutką rekreacji w Tatrach, wiele lat temu. Uczestnikami byli uczestnicy zajęć wokalnych i tanecznych domu kultury oraz uczniowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Słabowidzących.
Pracowałam wtedy, w obu ośrodkach i wspólna organizacja tego wyjazdu, nie była trudna.
Sytuacje, doznania moje i uczestników, przeszły nasze oczekiwania.
Na przykład, mogłam wsadzić, (oczywiście z instruktorem) na skuter śnieżny, 14- letniego, dzielnego chłopca, któremu choroba stwardnienie rozsiane, zabrała moc w nogach.
W kopalni w Wieliczce starsi koledzy nosili go po wąskich schodach, byli świetni, nie narzekali.
Na zajęcia w domu kultury nosiliśmy go razem z kierownikiem w wózku, na bardzo wysokie piętro. Windy nie było. Dobrze sobie radził w tenisie stołowym, mimo, że na wózku. Pomagaliśmy tylko podnosić piłki z podłogi. Nie ma go już wśród nas, choroba zwyciężyła.
W sercu moim, będzie zawsze…wciąż widzę jego zachwycone oczy, jak prowadzi śnieżny skuter po iskrzącym się w promieniach słońca, śniegu. Była wtedy piękna pogoda i to nie tylko na niebie…
Największym zaskoczeniem było dla mnie zachowanie uczniów, Ośrodka dla Dzieci Słabowidzących. W czasie naszej wyprawy do jaskini, udostępnionej dla turystów, nie było żadnego marudzenia.
Był z nami także maturzysta, całkiem niewidomy, z technikum masażu, prowadziła go zawsze, jego dziewczyna, niedowidząca, ale w terenie, świetne wyczuwająca ograniczenia przestrzeni w jaskini. Odpowiednio wcześnie, informowała go, z której strony jest niebezpieczeństwo, nabicia sobie guza.
Niesamowita para…
On bardzo skupiony, mądry, spokojny, ona opiekuńcza, energiczna, lepiej radząca sobie z zejściem po śniegu z gór niż, zdrowe, młode matki najmłodszych uczestników.
Chyba Tatry czarowały swoją mocą i pięknem…
W tym Tatrzańskim zimowym krajobrazie przyrody i ludzkich postaw zrozumiałam
2 sprawy. Trudne sytuacje budują i hartują naszą osobowość…oraz kształcą szybko umiejętności. Druga, że jako instruktor będę pracowała z osobami, którym los utrudnij codzienne życie, bo… przygotowani, zazwyczaj dobrze radzą sobie w sytuacjach trudnych, nie marudzą, a ich osiągnięcia sprawiają mi dużą radość.
Tak sobie po chłopsku myślę…chyba…nie jest sztuką być dobrym, jeśli Bóg dał wszystko, co do życia potrzebne, ale wtedy, kiedy Pana Boga trzeba jeszcze, w codziennym życiu poprawiać.
Kiedyś słyszałam bardzo ciekawą interpretacje słów pisma świętego, że Jezus nas prosi w swoich naukach abyśmy, uczyli się od niego, jego naśladowali, ale On wskazuje nam tylko drogę, po to abyśmy szli dalej, dalej niż… On?
Czy to nie piękne…?
Pozwolę sobie przypomnieć, nieśmiało:
Bo piękno na to jest, by zachwycało Do pracy;
Praca- by się zmartwychwstało.
Cyprian Kamil Norwid napisał kiedyś
Bożena Fokczyńska